Inicjatywa w walce (sen) – Tomasz Piotrkowicz
Narzucenie własnej inicjatywy w walce decyduje często o wygranej. Czym jest inicjatywa w kumite? Jest to doprowadzenie do takiego przebiegu walki, jaki odpowiada nam ze względów psychicznych i fizycznych, a więc w rezultacie doprowadzenie do naszej wygranej. Przed dwudziestu laty fascynaci sztuk walki pytali mnie często, kto wygra w pojedynku na ulicy: bokser czy dżudoka? Najbardziej dydatkyczną odpowiedzią jest, że do takiego pojedynku nie dojdzie, sportowcy nie dążą do konfrontacji ulicznych. Z punktu widzenia taktyki odpowiedź jest następująca: wygra ten, który narzuci swój styl walki. Bokser będzie starał się utrzymać pewien dystans, zadawać ciosy, a nawet dopuścić do wymiany uderzeń, ponieważ jego odporność na ciosy i wprawa w blokowaniu ich są większe niż u dżudoki. Dżudoka, który uprawia styl walki typu zapaśniczego, będzie dążył do skrócenia dystansu (a jeśli jest bardzo silny, nawet do zwarcia), uchwycenia boksera i wykonania rzutu, dźwigni czy też duszenia. A więc zetkną się ze sobą dwie skrajnie rożne taktyki walki; przejęcie inicjatywy zadecyduje o wygranej.
Inicjatywa (sen), rozpatrywana jako pojedyncza reakcja na atak, jest bardzo ważnym aspektem taktyki w japońskich sztukach walki (budo). Japońska strategia walki mieczem, kijem czy też „pustymi dłońmi” (karate) rozróżnia generalnie dwie sytuacje w pojedynczym starciu:
a) wczesne przejęcie inicjatywy (sen no sen),
b) późne przejęcie inicjatywy (go no sen).
Z sytuacją „b” mamy do czynienia od początku nauki karate. Napastnik (tori) atakuje, broniący się (uke) wykonuje blok i następnie kontratak. Klasyczny przykład go no sen. Odpowiadamy na atak przeciwnika, on rozpoczyna akcję, my ją kończymy, zadając decydujące uderzenie (to co mistrz Nishiyama w swojej wizji tradycyjnego karate nazywa „finishing blow”). Nasz blok wytrąca napastnika z równowagi, ruch przedramienia, dłoni albo stopy spycha kończynę przeciwnika w innym kierunku, przez co siła działająca na nas jest o wiele mniejsza i ma inny punkt przyłożenia.
Na treningu dochodzi jednak często do nieświadomego za-fałszowania kolejności akcji. Go no sen to przecież: 1) akcja tori, 2) reakcja uke, 3) kontrakcja uke. Tymczasem młodzi adepci, ćwicząc na komendy instruktora, zaczynają reagować na komendę, a nie na ruch przeciwnika. Zanim tori rozpo¬czyna atak, uke już się broni. Prowadzi to do zbyt wczesnej (nerwowej) reakcji i odsłonięcia się. Klasyczny błąd w tre¬ningu, o którym napiszę szerzej kiedy indziej. Ideałem byłoby równoczesne zareagowanie przez tori i uke, ponieważ byłby to trening sytacji „a” – sen no sen. Ta sytuacja jest bardzo trudna do uchwycenia podczas treningu. Równoczes¬na akcja jest w zasadzie czymś pośrednim między sen no sen a go no sen, ale daje się jeszcze sterować komendami czy też znakami. W realnej walce musimy jednak wyczuć przeciwnika, by równocześnie z atakiem rozpocząć obronę. Klasyczne, wczesne przejęcie inicjatywy nazywamy też wy-przedzeniem. Obejmuje trzy rodzaje sytuacji:
1) uke wyczuwa zamiar tori i fizycznie wyprzedza jego akcję,
2) uke wczuwa się w przeciwnika i równocześnie z jego atakiem rozpoczyna obronę,
3) uke rozpoczyna obronę o ułamek sekundy później, ale jego akcja jest szybsza i polega na przesunięciu się do przodu, a nie jak w go no sen do tyłu, czy też pozostaniu w miejscu.